MotoGóry

Trasy, przygotowania, wspomnienia
Awatar użytkownika
bonzo
Posty: 3181
Rejestracja: 23 lut 2009, 0:34
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

Widok o poranku piekny teraz prosze opis...
"Podczas dobrej jazdy na motocyklu przeżywasz więcej w ciągu 5 minut niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie."
lidoo
Posty: 34
Rejestracja: 31 paź 2012, 13:12
Lokalizacja: Kłodzko

Czekamy... :-D
Awatar użytkownika
Fuczak
Posty: 445
Rejestracja: 07 wrz 2008, 21:45
Lokalizacja: Siemianowice Śl

Panie, jak Pan będzie tak urywać to mnie zaraz coś strzeli :-D

czekam na więcej
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

No już, już...
Idę poszukać czegoś słodkiego (podobno dobrze działa na umysł), robię kawę i siadam do pisania.
Cierpliwości ;)
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

A rano spadł deszcz...
Żartuję ;)

Jak zwykle mamy problem z opuszczeniem cieplutkich śpiworków, zwłaszcza, że poranki jesienią w górach bywają już dość chłodne. Była godzina 7.30, jakiś bus zabrał chłopaka "z naszej" chatki do szkoły - czyli jednak jest tu jakaś cywilizacja. Dopiero teraz zauważam, że do domu obok którego spaliśmy doprowadzony jest poprą. Skąd więc wczoraj ta lampa - może awaria była ?
Okolica po prostu fantastyczna, widoki takie, że chce się krzyczeć. Oczy biegają od lewej do prawej, ciężko się skupić. A skoro oczy biegają to obiektyw podąża za nimi...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Zabieramy się za robienie zdjęć a tu z dołu do naszych namiotów biegnie co sił w nogach staruszka, stawia coś koło naszego namiotu i szybko odchodzi. Nie mamy nawet okazji podziękować. Wykorzystała sytuację, że byliśmy oddaleni i coś nam przyniosła ! Nawet nie musieliśmy zgadywać, to było pewne. Śniadanie czeka! Eh, ta gościnność tutejszych ludzi!
Siadamy i wsuwamy - jest pieczywo, masełko, oliwki, ciepła herbata, cukier... w zasadzie wszystko co nam do szczęści potrzeba. Liczy się miejsce i klimat a nie to co na stole ;) Mamy tylko tyle, a cieszymy się jak by nam ktoś zafundował lot w kosmos.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po wszystkim oblizujemy się jeszcze z 2 minuty, biorę się za pakowanie majdanu a Tomasz rusza z misją dziękczynną do kobiety. Nie idziemy we dwóch by jej nie przerazić. Ostatni rzut oka na domostwo i ruszamy do góry. 5 minut później jestesmy już z powrotem bo zawraca nas ochrona. dalej droga jest zamknięta - albo się osunęła, albo trwa remont. Tego nie wiemy bo nasz turecki jest na tym samym poziomie co ich angielski.

Obrazek

W dół jedzie się dużo szybciej, pewniej, łatwiej - po prostu wszystko widać i droga, która pokonywaliśmy wczoraj z duszą na ramieniu, dziś nas niesamowicie cieszy. W końcu lądujemy na dole, jest asfalt, jest rzeka, więc robimy szybki serwis i motocykli, i ich kierowców.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Znów robi się ciepło, rozbieramy się do t-shirtów i ciśniemy dalej, na południe, ku górom. Tomek podkręca tempo bo ma już ostrego smaka na nie, ja jakoś się opanowuję, wiem, że góry jak góry - nie uciekną ;)
Delektuję się widokami po drodze, a te zapierają dech w piersiach. Mógłbym polecić Wam ową ścieżkę ale podejrzewam, że niewielu uda się tu jesienią, a latem - chyba nie wygląda tak pięknie. Chyba - musicie to sprawdzić sami (numerek drogi na mapce, na dole).

Obrazek

Obrazek

Owa droga, która mnie tak urzekła, która na mojej liście trafia na numer jeden w Turcji, zaczyna się dość niewinnie - najpierw mamy drogę szybkiego ruchu, po dwa pasy, barierki pomiędzy którymi mamy pas zieleni - Europa. W raz z nawijanymi kilometrami droga pnie się do góry, zwęża, giną wioski, których miejsce zajmują osady pasterskie. Pojawia się srogi, górski klimat, pastwiska, bydło, mocny wiatr... Ilość napotkanych aut zbliża się do 5-10 na godzinę. Mijam tabliczkę z napisem 2640m n.p.m. Po drugiej strony jeszcze większe pustkowia.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tomasz już dawno odjechał w nieznane, pewnie śpi gdzieś sobie a ja - jak to ja, z aparatem w jednej dłoni, z kamerą w drugiej.
Gdy tylko wypatrzę ciekawą scenerię, gdy tylko się zatrzymam, dogania mnie deszczowa chmura. I tak w kółko. Jadę - sucho, stoję - kropi. W końcu odbijam trochę w bok i mijamy się raz na zawsze z moim prześladowcą. Uff!
Dojeżdżam do opuszczonej osady pasterskiej, gospodarze chyba poszli na inne pastwisko, zaglądam więc nieśmiało do środka :

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Widoki z tej osady przecudne... mam nadzieję, że Tomasz ma równie piękne i kolorowe sny :D

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wróćmy jednak do osady:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Czas się zbierać, nie chcę denerwować zbytnio kolegi...
Ujeżdżam jakieś 2km i niestety - czas na kolejną sesję. To jest jak magnes, przyciąga i nie daje jechać dalej. Sorry Bathory ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

cd. jutro o tej samej porze. Mam całą masę w moim mniemaniu ładnych fotek wartych pokazania a nie chce za bardzo rozwlekać się w jednym poście.
lidoo
Posty: 34
Rejestracja: 31 paź 2012, 13:12
Lokalizacja: Kłodzko

Bardzo ładnie ''prawie jak Tatrach" ;-)
Ostatnio zmieniony 28 sty 2014, 20:57 przez lidoo, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
uziel2
Posty: 540
Rejestracja: 22 lut 2010, 13:01
Lokalizacja: Iwonicz
Kontakt:

Czekamy . . . . . . ;-)
...nie umiem jeździć... ale lubię !!!
Awatar użytkownika
bathory
Posty: 131
Rejestracja: 17 sty 2014, 17:44
Lokalizacja: 3city
Kontakt:

Neno pisze:Sorry Bathory ;)
taaaaa.... przez Ciebie nas potem złapał kataklizm... a może to my go złapaliśmy ? :P
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Jak dobrze pamiętał wziął nas bokiem :D
Ale fakt, to był prawdziwy kataklizm :D
Awatar użytkownika
Herflick
Posty: 1676
Rejestracja: 19 lip 2009, 20:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Tak jak sobie czytam to mam pewną refleksję. Czy takie właśnie odjeżdżanie, gubienie się, trochę samowolne jeżdżenie było sposobem żeby się na wzajem nie pozabijać :) ? Bo tak jakbym ja gdzieś jechał to najważniejsze dla mnie byłoby trzymać się razem.
Jestem "nieumi" i o tym wiem, o tym wiem, że jestem "nieumiem"
Wojtek
Posty: 4727
Rejestracja: 10 sty 2009, 23:32
Lokalizacja: XXX

No dokładnie Panie Herflicku, jak tak czytam to Neno z Bathorym praktycznie jechali chyba oddzielnie :lol:
Chyba, że to właśnie metoda ;-)
Czekamy na ciąg dalszy :-)
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Czy ja wiem czy to metoda... tak po prostu wychodziło. Albo się gubiliśmy, ot tak, po prostu, albo wiedzieliśmy gdzie jedziemy i spotykaliśmy się gdzieś tam po drodze. jeden lubił spać, drugiego kręciły zdjęcia a nie da się tego wszystkiego połączyć. Jeden lubił słuchać muzyki i kontemplować widoki, drugiemu czasem coś "od...alało i musiał schodzić "na kolano". czasem jeden nie zauważył drugiego, że ten na niego czeka... przynajmniej nie było nudno :D
Noclegi były wspólne, większość w jednym namiocie.
Oczywiście, ciężko jest wytrzymać ze sobą 24h przez 40dni, dlatego czasem warto dać sobie chwilę samotności. Po co trzymać się na siłę razem. A wiecie jak wspaniale smakuje jazda solo ?
Najważniejsze, że chyba wróciliśmy bardziej zżyci niż byliśmy przed wyjazdem, plany wspólne są - a to oznacza, że ... znów będziemy się gubić i odnajdywać. Ciekawe tylko kiedy i w jakich sceneriach.

P.S. Tych oddzielnych "jazd", bo tak to trzeba nazwać, pewnie uzbierało by się z 400-500km więc chyba nie tak dużo jak na sumę całości, powyżej 10.000km.
Awatar użytkownika
bathory
Posty: 131
Rejestracja: 17 sty 2014, 17:44
Lokalizacja: 3city
Kontakt:

Neno pisze:Czy ja wiem czy to metoda... tak po prostu wychodziło. Albo się gubiliśmy, ot tak, po prostu, albo wiedzieliśmy gdzie jedziemy i spotykaliśmy się gdzieś tam po drodze. jeden lubił spać, drugiego kręciły zdjęcia a nie da się tego wszystkiego połączyć. Jeden lubił słuchać muzyki i kontemplować widoki, drugiemu czasem coś "od...alało i musiał schodzić "na kolano". czasem jeden nie zauważył drugiego, że ten na niego czeka... przynajmniej nie było nudno :D
Noclegi były wspólne, większość w jednym namiocie.
Oczywiście, ciężko jest wytrzymać ze sobą 24h przez 40dni, dlatego czasem warto dać sobie chwilę samotności. Po co trzymać się na siłę razem. A wiecie jak wspaniale smakuje jazda solo ?
Najważniejsze, że chyba wróciliśmy bardziej zżyci niż byliśmy przed wyjazdem, plany wspólne są - a to oznacza, że ... znów będziemy się gubić i odnajdywać. Ciekawe tylko kiedy i w jakich sceneriach.

P.S. Tych oddzielnych "jazd", bo tak to trzeba nazwać, pewnie uzbierało by się z 400-500km więc chyba nie tak dużo jak na sumę całości, powyżej 10.000km.

Nic dodać nic ująć :)
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Obiecane zaległe fotki:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek



Znów odnajdujemy się z Tomaszem ale tylko na chwilę... odjeżdżam, zatrzymuję się tak by trzasnąć mu fotkę i kolejny raz spotkamy się na rozwidleniu dróg.

Obrazek

Obrazek


Kolejna przełęcz:
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jest ciepło, bardzo! 25*C rozpieszcza nas przed czymś potwornym, przed czymś co czeka na nas późnym popołudniem. Dojeżdżam niespiesznie do skrzyżowania, w cieniu czeka na mnie śpiący Tomasz. ustalamy, że nie tracimy czasu, zjeżdżamy do wioski, tankujemy i wracamy z powrotem na nasza trasę. Trzeba tu uważać z tankowaniami bo to pierwsza stacja benzynowa na tej trasie od morza, około 120km odcinka a stacja na która zjeżdżamy też nie leży przy samej trasie jaką obraliśmy! Kolejna też nie zapowiada się zbyt szybko. Na stacji w Ispir spotykamy parkę na KTM, chyba 990, z którego cieknie paliwo po zatankowaniu. Litr, może dwa... właściciel tylko się uśmiecha, że to norma jak za dużo się naleje...a ja przeliczam to od razu na przejechane kilometry...było by tego ponad może nawet 50! Taki już jestem, nie lubię jak coś się marnuje. Tomasz chyba tez miał wyraźną ochotę przystawić butelkę do wężyka :D Co te 8,30zł/litr robi z człowieka...

Za nami 200km, czas ruszać dalej, Jezioro van wzywa, a przy nim magiczne szczyty w tym ten "nasz", z czwórka z przodu, drugi co do wysokości szczyt w Turcji, Suphan Dagi - 4053m n.p.m.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Oczywiście znów jadę sam, pewnie za karę, że marudzę ze zdjęciami. Potem muszę zasuwając wściekłym tempem a Tomasz leci sobie lajtowo oszczędzając paliwko... ale i tak pod dystrybutorem to ja mam uśmiech od ucha do ucha!
A straty odrabiałem na takich odcinkach:

Obrazek

Obrazek

Na zakrętach też dawałem z siebie wszystko!
Obrazek


150km dalej znów napełniamy nasze zbiorniki, ubieramy coś od deszczu bo wiszące chmury nie wróża nic dobrego. Ubieramy to dużo powiedziane, ubiera Tomasz, mi niewiele zostało po kradzieży a kupić nic się do tej pory nie udało...
Godzinę później muszę odpalić na nowo SPOTa, nawigację - tak nas zlało, pioruny tak strzelały, że cała elektronika się powyłączała. MP3 zalane - trzeba wysuszyć, o sobie już nawet nie wspominam, bo nie wypada. jedyne co warto wspomnieć, to darłem się z bólu jak oszalały ciskany kulkami grady sypiącymi się z nieba. jak by ktoś mnie szpilkami kłuł, nie pomogło, że zwolniłem do 30km/h - raz z bólu, dwa, że na tyle pozawalała widoczność... Życie jest piękneeee - pomyślałem ;)

Po zmierzchu temperatura spada poniżej zera, mokre ciuchy potęgują tylko uczucie zimna i jest już pewne, że tego dnia znów nie dojedziemy tam gdzie planowaliśmy. Z przydrożnego "kranika" tankujemy naszą 5L butelkę wodą, robimy drobne zakupy i ruszamy w poszukiwaniu noclegu. W ciemnościach pomagają nam w tym nawigacja i doskonałe doświetlenie pobocza przez SuperMini świecące z pokładu EnJoya. Wybieramy bezbłędnie wjazd, odjeżdżamy od wioski jakieś 2-3km, dodatkowo oddziel nas od niej rzeka, więc nikt nas na skróty nie odwiedzi, jeśli już to będą musieli dojechać tu drogą. Z pewnością nas jednak dostrzegli, bo po ciemku szukanie płaskiego odcinka w górach trwa chwile. Do końca płasko nie jest ale nam się podoba. Parkujemy motocykle, rozstawiamy namiot i chcemy zabrać się do kolacja ale odpuszczamy ten temat. gasimy szybko czołówki bo z wioski na dole słychać liczne strzały. Do dziś nie wiemy czy strzelali sobie na wiwat, czy może do nas... pewnie z takiej odległości nic by nam nie mogli zrobić ale na wszelki wypadek prysznic robimy sobie w pospiechu i czym prędzej tulimy się do Matki Ziemii i usypiamy.


Motocyklom przebieg powiększył się o ponad 510km.

Obrazek
Obrazek
Obrazek
Wojtek
Posty: 4727
Rejestracja: 10 sty 2009, 23:32
Lokalizacja: XXX

Neno nie traktuj tego jako zarzut, akurat my w tym składzie staramy się trzymać razem ;-)
W tym roku będziemy testowali nasz interkomy już w typowo wyprawowych warunkach :-/
Nie chcesz to nie gadasz, ale w razie zgubienia możesz szybko się porozumieć :-)
ODPOWIEDZ