relacja z dzisiejszej jednodniowej wycieczki.
tym razem już na jedynym słusznym sprzęcie!
Pojechaliśmy w składzie: Marcin (kolo) z Cześką i ja
tylko dwie maszyny znowu, ale nasz zDolny Śląsk rośnie w siłę jeśli chodzi o xt'ekowców więc mam nadzieję, że na następnym wyjeździe już polecimy conajmniej w 3 lub 4 motungi.
No więc tak... Ustawka była o 11 w Małuszowie, bo kolo miał blisko, a i ja po drodze, niestety się spoźniłem bo jak zwykle wszystko na ostatnią chwilę, jeszcze kanapki, jeszcze smarowanie łańcucha, jeszcze sprawdzanie płynów itp. itd. no ale o 11:30 byliśmy już na szlaku
najpierw pojechalśmy szosami w stornę Świdnicy po to tylko aby dostać się w nasze ukochane górki! tam od razu przeskok z krajowej na jakieś małouczęszczane dróżki gminne i heya po winklach byle przed siebie. Nie mieliśmy konkretnego planu gdzie jedziemy i co zwiedzamy więc najpierw trochę zwiedzaliśmy fakultatywnie okolice, ale później mi się przypomniało, że przecież niedaleko jest fajny ośrodek narciarski Jugów Park i schronisko Zygmuntówka. Zanim jednak tam trafiliśmy to w poszukiwaniu bocznej dróżki która odbija z głównej w stronę wyciągów, zrobiilśmy szybkie zakupy w wiejskim sklepiku przed nową rudą, po czym jadąc sobie serpentynkami zauważyłem mały zagajnik na wzgórzu, z którego rozpościerał się niesamowity widok na całą okolicę i pobliskie pagórki. Słoneczko, cieplutko, jednym słowem kraina mlekiem i miodem płynąca, nic tylko walnąć się pod drzewem na krótki odpoczynek. Ale żeby nie było za łatwo, aby tam dojechać, musiałem zaliczyć mojego pierwszego w życiu offa
toche sie bałem, z uwagi na nowy sprzęt no i opony - prawie slicki
no ale no risk no fun! wjeżdzamy. trochę mi tylne kółko na trawie latało na boki, ale jakoś się wtarabaniłem pod te drzewka a Kolo z Cześką za mną bez najmniejszych problemów na swojej kostce Heidenau K60.
Marcin długo nie wytrzymał na siedząco i po 10 minutach już brykał po górce na którą wjechaliśmy w te i spowrotem. Jak już odpoczęliśmy ruszyliśmy dalej w stronę Zygmuntówki i tam zaliczyłem 2gi w życiu offroad, bo z asfaltu trzeba było zjechać z 500m w dół do schroniska po szutrowo/błotno/kamienistej dróżce (tylko dla pieszych ale cii). Na miejscu o dziwo okazało się, że wyciąg narciarski dalej jest czynny i ludzie jeżdżą na nartach
Mieli tam też cały zwierzyniec: kozy koty psy kury króliki i nie wiem co jeszcze
szybkie fotki i dawaj spowrotem pod górkę offem i dalej już tylko asfalt
Jako, że zaczęło się robić późno to odwieźliśmy Cześkę do domu i już we dwójkę z Marcinem postanowiliśmy się trochę polansować na koniec dnia, więc pojechaliśmy do miasta Bobra, klasyczna rundka na odcięciu po rynku
i pocisnęliśmy szybko zobaczyć jak tam tama w Mietkowie. Gdy okazało się że stoi, pogadlaiśmy chwilę i powróciliśmy do domu każdy w swoją stronę.
To by było na tyle. Nie wiem czy komuś chce się tyle czytać tych głupot co napisałem, ale chociaż foteczki sobie pooglądajcie
TRASA:
(dystans łącznie ok 250km)
sweet focie ;]