MotoGóry

Trasy, przygotowania, wspomnienia
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Środa, 2 października 2013r. Dzień 22.

4:00 rano. Jest jeszcze ciemno kiedy wysiadamy przy drodze, niedaleko jest jednak dworzec autobusowy na który podążamy taszcząc na grzbietach cały swój dobytek. Na miejscu wszystko pozamykane, otwarta jest jedynie jedna sala ale wypełniona po brzegi, nie ma gdzie usiąść. Rozkładamy się więc na podwórku i zajadany smakołyki, które dostaliśmy od Parvaneh, żony naszego irańskiego kierowcy. Trochę wieje chłodem....
O 6 AM otwierają kasy, kupujemy więc bilet na najwcześniejszy autobus jaki jedzie w kierunku granicy i cierpliwie czekamy.

Teraz tylko trafić na właściwe peron, wsiąść do właściwego autobusu i będzie dobrze!
Autobus nie był klasy VIP, rano zimno, potem upał - przez cały czas ciasnota, brud:
Obrazek

Ale i tak byliśmy zachwyceni.

Przez ostatnie 50km, z blisko 300km trasy, zagaduje nas młody Irańczyk - Morteza. Bardzo dobrze włada angielskim więc wypytuje nas co robiliśmy w Iranie, czy nam się podobało, czy może nam jakoś pomóc. Niby dziękujemy za pomoc i próbujemy się rzucić w wir przygody po opuszczeniu auta ale jakoś tak nie dał za wygraną a wynajęte przez niego TAXI aż prosiło by się rozgościć w jego wnętrzu. Długo się nie namyślamy i z Maku do samej granicy jedziemy we trójkę + oczywiście kierowca. Po drodze propozycje: a to obiad, a to cola, a może owoce. Gościnność irańska nie zna granic! Oczywiście nie było mowy by dorzucić się do przejazdu. Kosztów też nie znam. Widoczek z drogi:

Obrazek

Bazargan, granica: tu Morteza odwala za nas całą robotę. Ja siedzę pilnuję plecaków, Tomasz biega razem z nim od okienka do okienka. Co chwilę Morteza płaci to za to, to za tamto - na koniec twierdzi, że to w prezencie. Na siłę wciskam mu najwyższy nominał zielonych jaki mam. Inaczej nie usnął bym chyba przez 3 dni. Kasy poszło nie mało!

Obrazek

Obrazek

Serdeczne pożegnanie i w końcu rozsiadamy się wygodnie w naszych maszynach i...odjeżdżamy 1km by się przepakować. Cała procedura trwała wieczność, obstawiam, że z 5-6h. Strasznie żałujemy, że nie zostawiliśmy motocykli kilkanaście km wcześniej, u Musy. Właśnie - Musa, trzeba go koniecznie odwiedzić. mamy tylko nadzieję, że będzie jeszcze w pracy. Zajeżdżamy więc na stację benzynową. I znów to samo: herbatka, herbatka, herbatka, po piątej szklaneczce idziemy na obiad.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po obiedzie pada propozycja noclegu na wsi u Mussy. Nas trzy razy nie trzeba zapraszać ;)
Jako, że ja przezornie stopki pasażera odkręciłem - Tomasz musi podjąć wyzwanie:

Obrazek

Obrazek

Łatwo nie było: 20km OFF z pasażerem, bagażami, zakupami. Tomasz ma przedsmak emocji jaki czekają go w przyszłych sezonach bowiem kolejne mają być już w parze, na szczęście jego wybranka do dokładnie pół Musy ;)

Dojeżdżamy już po zmroku (fotki z poranka).

Obrazek

Obrazek

W domu biednie (dosłownie, nawet u pasterzy było jakoś bardziej widać cywilizację i dobrobyt). Musa mieszka z ojcem, siostra i swoim synem któremu wręczamy to co udało nam się kupić na stacji benzynowej: słodycze, colę itp. Z torby wydobywamy jeszcze gorące kakao i od razu na twarzy młodzieńca pojawia się szeroki uśmiech, który ginie dopiero gdy chłopiec usypia. Jest tak skromnie, że aż czuję się nieswojo. O wyciągnięciu aparatu nawet nie myślę, po prostu nie wypada, zwłaszcza, że widzę, że Musa jest naprawdę zakłopotany mimo, że my nie zdradzamy tego, że również nam nieswojo. I nie przez to, że brak nam komfortowych łóżek, czystych posłań. Po prostu chu**** jest patrzeć na czyjąś biedę. Naprawdę chu**** ;( A takiej biedy na tym wyjeździe jeszcze nie widzieliśmy ;(
Co chwilę gaśnie światło, ta wioska, ten dom - to naprawdę wygląda na koniec świata. Nie przeszkadza nam to: aparat Musy ma naładowaną baterię więc oglądamy zdjęcia na wyświetlaczu jego Nikona. Fotografia to jedna z pasji Musy - widać, że wydał na nią nie jedną wypłatę. Zdjęcia też robi niczego sobie! Sytuacja się rozluźnia, jest dobrze. Oddajemy co mamy: kawę, herbatę, cukier. Jakiś makaron. My nie mamy gazu, kuchenki a im się na pewno to przyda.
Wracając do Mussy i jego pasji - kolejna to... kobiety - cały wieczór stał przy oknie (tylko tam miał zasięg) i albo dzwonił, albo wysyłał SMSy zalotnie się do nas uśmiechając i tłumacząc, że to jego nowa kobieta ;)
Noc spędzam na podłodze odstępując łózko dla Bathorego. Musa swoje łózko dziś dzieli z synem, który usnął tuż po sytej acz skromnej kolacji. Jeszcze tylko podłączamy wszystkie sprzęty do ładowania i spokojnie można usnąć. Pobudka przed 5AM bowiem Musa o 6 musi być już w pracy.
Sen.
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Czwartek, 3 października 2013r. Dzień 23.

Zrywamy się dość wcześnie i bez śniadania ruszamy na stację benzynową, odstawić Musę do pracy.
Tam oczywiście, zostajemy zaproszeni na pyszne jedzonko, najpierw w firmowej stołówce, potem w "kanciapie". A wyglądało to tak:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Mimo, że tego dnia czekał nas długi odcinek do stolicy Gruzji to jakoś tak nam tu dobrze, swojsko...
Niestety trzeba było w końcu się zebrać i ruszyć. Tankujemy pod korek i...pożegnaniom nie było końca.

Przelot wzdłuż granicy z Armenią:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Po drodze trafiamy na nieczynne przejście graniczne Turcja-Gruzja, a chwilę potem, by było ciekawiej melduję się z 0,2L w baku na stacji benzynowej. Na rezerwie przejechane 125km - spalanie równe 4.0 L.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dalej było już tylko gorzej jeśli chodzi o pogodę : wiatr, chłód, deszcz.
Z drugiej strony było coraz lepiej: coraz ładniejsze widoki.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Na granicy meldujemy się chwilę przed zapadnięciem zmroku, zaczyna padać.
Odprawa trwa chwilę. Na stacji wymiana waluty, przebieramy się na parkingu, za co dostajemy solidny opierdol, bo ponoć gorszymy Panie :D Jeszcze tylko tankowanie, zakładamy co kto ma, lub nie ma, od deszczu i jedziemy.

Obrazek

Po zmroku jedzie się fatalnie – mokro, zakręty, wioska za wioską, wąskie drogi, spory ruch, każdy ma źle ustawione światła a w dodatku powłączane halogeny i inne szperacze. Taki folklor. Zatrzymujemy się by cyknąć fotę, akurat przestało padać na chwilę. Macham do Tomka by jechał, ja pakuję aparat i gonię go. Niestety 2km dalej było skrzyżowanie a zanim kolejne dwa. Po Tomaszu ani śladu. Garmin wyprowadza mnie na jakąś górską drogę gdzie daję z siebie wszystko by dojść kolegę. Po 30minutach odpuszczam, doszedł bym go już raczej... Zawracam.

Obrazek

Wracam na główną drogę i tam już na spokojnie, bo wiem , że takiej straty nie nadrobię żadnym tempem. Nie EnJoyem, nie w deszczu, nie po nocy, nie w Gruzji.
150km dalej na stacji benzynowej czeka przemoknięty Tomasz. O mały włos nie wkręcił się na nocleg do lokalesów, którzy usilnie go namawiali, al nie, on czekał na mnie!!!!! No to się doczekał!
Tankowanie, szybki dolot autostrada do Tbilisi, 2h błądzenia i gdzieś koło 1:00 nad ranem w końcu meldujemy się w Opera Hostel gdzie integrujemy się przy przezaje***** gruzińskim tanim winie ;) Powitanie było MEGA!
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Piątek, 4 października 2013r. Dzień 24.

Dzień na zwiedzanie Tbilisi, pranie i przepakowanie przed startem do Armenii. Zostawiamy bowiem cześć gratów w hostelu i umawiamy się na odbiór tychże po około tygodniu.

Tymczasem na mieście:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Wieczorem mieliśmy zamiar położyć się wcześnie by ruszyć skoro świt.
Mieliśmy...
lidoo
Posty: 34
Rejestracja: 31 paź 2012, 13:12
Lokalizacja: Kłodzko

Czekamy na reszte..... :-)
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Sobota, 5 października 2013r. Dzień 25.

Po ekscesach minionej nocy budzimy się późno. W głowach szumi więc start odkładamy do godzin południowych. Gdy w końcu ruszamy pakujemy się w jakieś remontowane drogi, jazda nam nie idzie. Jedziemy w kierunku przejścia granicznego z Armenią, prowadzi nas Garmin - niestety nie wiemy czy na otwarte (ruchu prawie nie ma), czy na właściwe... żaden z nas nie wpadł na pomysł by jakoś trasę ustalić. To chyba zasługa kaca. Na szczęście słonko pięknie świeci, delektujemy się jego promykami. Jest piękna, złoto-zielona jesień.

Obrazek

Obrazek

Jest tak pięknie, że stajemy za co trzecim zakrętem, za co drugim wzniesieniem.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Gruzję opuszczamy poza kolejnością wołani skinieniem ręki celnika. Miło. Procedura nie trwała dłużej niż 5 minut.
Już w Armenii, tuż za granicą wymieniamy po 120$ w najbliższym kantorze i ruszamy dalej. No prawie, bowiem zaczepiają nas lokalesi zachęcając do zakupu ubezpieczenia, które ponoć jest wymagane. No ale przecież my wiemy lepiej, olewamy to i jedziemy dalej. Potem pożałujemy naszej decyzji...

Droga kręta, zaczyna zapadać noc, mnie znów dopada trauma, znów marznę... FUCK. Klnę na wszystko dookoła, nawet szybka jazda nie mogę się rozgrzać bo i nawierzchnia marna, i zakrętów dużo a wśród tego jeszcze sporo maruderów w autach. Mkniemy więc z zawrotna prędkością 75-85km/h.
Deszcz. Nie dośc , że marznę to jeszcze ... nosz (wiązanka).
Ciemność. Gdzieś kontem oka przelatuje mi sklepik, zawracamy. Idę kupić coś na kolację lub na śniadanie jak nie będzie ochoty jeść teraz. Jestem taki wkurzony, że jedyna rzecz na jaką mam ochotę to zatopić się w cieplutkim śpiworku i spać, śnić o cieple... Humor nieco poprawia mi ekspedientka częstując cukierkami. Wracam po dwa pomidory. Dostaję za free.
- Armenia pięknie się zaczyna - myślę sobie, odpalam jednocylindrowca, wbijam bieg i lecimy już dalej szukać noclegu. Jako, że jest ciemno, to do znalezienia czegokolwiek wyostrzam swój zmysł a do pomocy używam nawigacji. Tomasz trzyma się z tyłu, próbując nie nacisnąć mi na "odcisk" ;) 10km dalej znów dociera do mnie chłód nocy. Dość!
Skręcam w pierwszą, w miarę wyglądającą ścieżkę. Wiedzie do góry, do góry i jeszcze do góry. Po 3 minutach jazdy wjeżdżamy w miejsce gdzie jest w miarę płasko, tyle, że wieje.
- Zjedźmy może z 50-60m niżej, tam fajnie góry nas osłonią od wiatru - mówię
- Będą tylko jaja jak w nocy spadnie deszcz - dodaję.

Tak też robimy.
Szybkie rozbicie namiotu , szybka kolacja i wskakujemy do namiotu. Tym razem wjeziemy już tylko jeden, mój. Grubo ponad połowę rzeczy zostawiliśmy w hostelu, w Tbilisi.
Przed snem zgrywamy się z miejsca gdzie wjechaliśmy, zastanawiając się , kto w razie deszczu będzie miał większe szanse wyjechać stąd, ja, singlem na Shinko E705, czy Tomasz V2ką na Scoutach K60.

My o deszczu a tym czasem rano:
Obrazek
Awatar użytkownika
bonzo
Posty: 3181
Rejestracja: 23 lut 2009, 0:34
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

W sam raz na narty :D
"Podczas dobrej jazdy na motocyklu przeżywasz więcej w ciągu 5 minut niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie."
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Niedziela, 6 października 2013r. Dzień 26.

Szok. Tak można określić nasze poranne samopoczucie. Lekki biały puszek przykrył cała okolicę. W sumie lekki nie był, bo śnieg był mokry. Po euforii zdjęciowej nastaje czas na zadanie sobie tego pytania - jak my stąd wyjedziemy ?
No właśnie... Tomek odpalił trampka i pojechał, ja - zostałem ;)
Wrócił, wypchaliśmy mojego konia na górę bo o jeździe nie było mowy. Dalej ostrożnie, powolutku.

Obrazek

Obrazek

Twardzi jak stal naszych multitooli ;)
Obrazek

Okolica
Obrazek


Temperatura w okolicach zera, zimno jak cholera, śnieg pada nadal... po 50-60km odpuszczamy. Gdzieś na przełęczy meldujemy się w jakimś barze. Pech chciał, że był nieogrzewany, bez ludzi... no gorzej trafić nie mogliśmy. Liczyliśmy na jakieś ciepłe przyjęcie ale ciepło to nam się zrobiło po rachunku za śniadanie i herbatę. Przemilczę temat. W każdym razie bardziej chyba był za ten 3h pobyt, niż jedzenie i picie. Przez te 3h liczyliśmy na cud... zmianę pogody, choćby na ustanie opadów, po cichu na pług. Niestety. Trzeba było jednak ruszyć dalej.

Obrazek

Obrazek


30km dalej zaczęło się poprawiać.
Uff.
Kolejna sesja na rozgrzewkę!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Zmarznięci jeździmy po stolicy Armeni w poszukiwaniu taniego schroniska czy hostelu, niestety - albo zajęte, albo poza naszym zasięgiem finansowym. W końcu, po 2h jazdy znajdujemy coś i wtedy... stwierdzamy, że jednak wolimy namiot ;) Głupie ale prawdziwe ;)

Odjeżdżamy jakiś 40-50km od miasta, już po ciemku, dziurawą drogą. Potem zjeżdżamy jeszcze kolejne 4-5km w bok - na czuja w jakieś pola. Płoszymy kilka par "zakochanych", wbijamy się głęboko, głęboko w pole z mocnym postanowieniem, że jutro, w tak pustym, odległym od cywilizacji miejscu śpimy co najmniej do 9:00

Aha...
Chcielibyśmy...

Poranek:
Obrazek
(zdjęcia odzwierciedla stan prawie wszystkiego co mieliśmy ze sobą - nawet aparat złapał trochę wody.... ;) - na szczęście przeżył to genialnie )
Awatar użytkownika
soniq2
Posty: 162
Rejestracja: 08 wrz 2014, 12:30
Lokalizacja: Niemcz
Kontakt:

Dotarłem także do tego działu i po wchłonięciu niniejszej lekturki zawierającej Waszą przygodę okraszoną przepięknymi fotkami nie mogę dojść do siebie. Zawsze uważałem, że w domu to ludzie umierają i dlatego też zawsze gdzieś mnie nosiło. Wypadło na wędkarstwo, które połączone z fotografią dało początek nowej mojej przygodzie zawartej na www.fotokarp.com.pl

Niestety to moje to tylko przyjemność i jakaś tam pasja, która w konfrontacji z Waszą przygodą wypada wręcz mizernie, lecz nie załamuję rąk z tego powodu... wszystko ma swój urok i do wszystkiego trzeba też dojrzeć lub niejednokrotnie na coś się odważyć. Człowiekowi musi także grać w duszy taka szwędalska melodia, która pozwala mu gnać przed siebie w nieznane w poszukiwaniu advenczera.... tego Wam zazdroszczę..... tak zdrowo.... :-) :-)

Czekam z niecierpliwością na dalsze koleje Waszej moto-tułaczki, a w szczególności na fotki, które w dobrej opowieści zawsze są perełkami przedstawiającymi wizualizację tego, czego nie da się opowiedzieć słowem pisanym....

Straciłem przez Was z jakieś 2 godziny... nie żałuję ani sekundy z tego czasu...

Pozdrawiam..
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Dzięki.
Relację wznowię niestety raczej nie prędko ale obiecuję dokończyć!
Na razie będę chciał przeżyć jeszcze raz (opisując) Maroko, z którego właśnie wróciłem.
Pozdrawiam.
ODPOWIEDZ