Świąteczno-majówkowy wypad

Trasy, przygotowania, wspomnienia
Awatar użytkownika
arkadius0
Posty: 771
Rejestracja: 27 kwie 2010, 23:43
Lokalizacja: Białystok

Obrazek
- gmole silnika wg SW-Motech / HOLAN - nieaktualne
- gmole owiewek wg. TOURATECHa - nieaktualne
- stelaże pod kufry na zamówienie - nieaktualne
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

remi pisze:alee nudny wyjazd :-P będzie coś ciekawego?
Wątpię :P
W końcu to tylko przewidywalna Europa.
Zaraz wysyłam kolejny odcinek.
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Środa 23.04.2014
Wychylam się ze śpiwora – jakoś dziwnie jasno, a budzik nie dzwoni. Może to księżyc tak jasno świeci? Przewracam się na drugi bok i usypiam. W namiocie obok – podobnie. Takim to sposobem wstajemy grubo po 8. Żaden z nas nie nastawił budzika...
Dziś jednak nam się nie spieszy. Powolne pakowanie, rozmowy przy śniadaniu, zarys trasy do przejechania i ospale ruszamy.
Nawet pokusiliśmy się o mały "test" mat na których śpimy ( może komuś się przyda). Test ograniczył się do zrobienia zdjęcia spakowanym matom, by pokazać ich objętość. Obie mają 5cm grubości, obie są tego samego producenta. Różni je szerokość i długość. Moja to ta mniejsza bom niskiego wzrostu ( Therm-a-Rest model 40th Anniversary Edition, rozmiar Regular). Rafała - Therm-a-Rest Trail Pro Long (to ta większa). Parametry do znalezienia w sieci.

Obrazek

Obrazek

A tak wyglądał nasz placyk pod namioty:
Obrazek

Kilka km dalej moje zamyślenie przerywa głos, a w zasadzie krzyk Rafała w interkomie:
- Ku***, ku***, wyj**** w samochód.
Pierwsza myśl, instynkt – po hamulcach. Oglądam się – jedzie. Dopiero teraz dostaję resztę informacji – Rafała troszkę wyniosło z zakrętu, ambulans troszkę go akurat ścinał i się delikatnie otarli o siebie. Podjeżdżam do busa, pytam czy wszystko ok. Koleś pokazuje kciuk do góry, zbiera urwany plastik, i ruchem prawej dłoni pokazuje, że możemy dawać gazu i spokojnie odjeżdżać. Uff. Skończyło się na strachu. W międzyczasie Rafał ocenił straty – urwany plastikowy zatrzask, reszta nietknięta. Sakwy zdały egzamin.
Dalej już spokojniej, nie narażając się na podobne przygody podążamy w kierunku Portugalii. Nie do końca najkrótszą drogą ale jednak wybór padł na ten kawałek ziemi. Fajne asfaltowe zawijasy, piękne widoki, których do końca nie mogę podziwiać, bo wypadła mi z oka soczewka ;) Do wieczora jakoś dociągnę, bo akurat poszkodowane jest to mniej pokrzywdzone oko.

Obrazek

Obrazek

Co do widoków: góry, lasy, kwiaty i te zapachy … Co ja Wam będę opisywał, to trzeba zobaczyć, poczuć.
Za nim wjedziemy na krótki odcinek szutrowy gubimy się w małym sennym hiszpańskim miasteczku. Urokliwie tu!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Dzień kończymy już w Portugalii, w pobliżu wybrzeża, prawie nad oceanem. Kemping – 8e (-40%, bo jeszcze sezon zimowy). Warunki świetne.
Kilka słów o tym kraju (spostrzeżenia po tych kilku godzinach, spisane na gorąco jak cała relacja, nic potem przed wysłaniem nie zmieniam, jest więc szansa, że jutro będę myślał inaczej) :
- drogi jak w Polsce
- płasko
- nudno
- paliwo drogie (1.63e)

Dziś 490km.

Obrazek
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Czwartek 24.04.2014
Dziś tak naprawdę nie wiemy co ze sobą zrobić. Ponad godzinę schodzi nam na kawie w macu...
Ruszamy najpierw zobaczyć to słynne wybrzeże – mnie nie pociąga wcale.

Obrazek

Na plaże można też dojechać OFFem - odpuszczamy, i dobrze - szczegóły w dalkeszej części relacji.

Obrazek

Ustalamy więc, że odbijamy nieco w głąb lądu, na punkt widokowy, by nacieszyć wzrok a także pocieszyć się winklami. Na punkt widokowy dojeżdża się szuterkiem. Widok taki sobie... dużo bardziej cieszy sam dojazd tutaj, ładnym lasem, fajną, w miarę równą dróżką. Już na szczycie namawiam Rafała na zjazd z owej szutrowej ścieżki, w nieco bardziej ostre o większych nachyleniach, luźniejszej nawierzchni itp. Efekt: 2 gleby, na szczęście tylko parkingowe , przy manewrach. Zabrakło koncentracji... Swoją drogą trochę waży ta 800ka...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Ruszamy dalej, czuje jednak, że kolega się wypompował więc wracamy na czarną nawierzchnię i nią, uciekamy przed deszczem na wybrzeże.
Po drodze czas na drugie śniadanie.

Obrazek

I lecimy dalej.
Obrazek


Teraz, późnym popołudniem, moja ocena linii brzegowej Portugalii zmienia się diametralnie, pewnie za sprawą takich widoków:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Czujemy presję czasu, zwłaszcza ja, gdy tylko spojrzę na Rafała :)
Jeszcze tylko jedna fotka, jeden postój w porcie...

Obrazek

i chowam już aparat. Zmykamy na zachód, na Cabo de Sao Vicente.
Miałem troszkę inne wyobrażenie o tym przylądku, trochę mnie rozczarował... Przyjechaliśmy tuż przed zachodem słonka, liczyłem na piękny, potężny klif a zastałem zamkniętą fortecę, parking, ławeczki, śliczny bruk ;(
Niby też fajnie ale...

Obrazek

Rozczarowani zaczynamy szukać campingu. Ceny skoczyły do poziomu 13-15e, a ja muszę zacząć oszczędzać, więc wybieram jednak lasek, Rafał jedzie 40km dalej. Jutro umawiamy się na 9:00.

Namiary na mój nocleg ( bezpieczny lasek, równa nawierzchnia, w okolicy miejsce na kilka namiotów): N 37*07.040 W008*54.672
Namiary na duuużo ciekawsze miejsce: N 37*07.995 W008*55.276

Nakręcone 290km
Awatar użytkownika
Bajros
Posty: 3302
Rejestracja: 10 lis 2008, 23:27
Lokalizacja: Warszawa

Jest dobrze chłopaki! Więcej OFFu poproszę :)
Obrazek

Obrazek
Jedzie Jadzia Dziadzie ;) Braaap Braaap
"Tylne koło ucieka cały czas, przednie tylko raz"
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Piątek, 25.04.2014

Budzę się zlany potem, wszystko przez zły sen. Nie znam przyczyny, ot - po prostu, czasem tak mi się trafia. Podnoszę się i nagi, jak mnie Pan Bóg stworzył nieśmiało opuszczam namiot. Jest przyjemnie ciepło, lekka, wilgotna bryza owiewa moje ciało. Jeszcze ciemno. Rozglądam się dookoła starając się ocenić miejsce. Rozbijałem się bowiem po zmroku. Wyszło jak wyszło – dziś już nieważne dlaczego. Oceniam sytuację. Zawsze, przy wyborze miejsca kieruję się kilkoma zasadami: bezpieczeństwo, niewchodzenie w drogę tubylcom, poszanowanie ich mienia/własności, porządek, płaska powierzchnia, jak najmniejszy konflikt z „literą prawa” czy wreszcie coś, co czasem wygrywa z całą resztą – atrakcyjne położenie... Z tego ostatniego wczoraj musiałem zrezygnować bo szukając po omacku jestem w stanie ocenić jedynie czy „na owej polance zmieści się mój namiot a w krzakach upchnę motocykl”. Tak tez było i tym razem. Ciemnozielony namiot został upchnięty gdzieś między iglaste drzewka, nieco dalej została schowana moja biała maszyna. Po ubiegłorocznej przygodzie (kradzież) zostawiam na niej tylko grzane manetki... i to tylko dlatego, że są przyklejone ;) Szumiący w koło las daje jednak mi poczucie bezpieczeństwa. Postanawiam poleżeć, poczekać na wschód słonka, dać szansę dla namiotu osuszyć się z wilgoci nocy.

Obrazek

2h później, równa, szeroka szutrówka, a na niej pędzący z zawrotną prędkością (60km/h) motocykl. Wg navi do oceanu nie dalej niż 4km, a dojazd trwał chyba z pół godziny. To okoliczności przyrody, pięknie świecące słonko sprawiły, że nie było pospiechu. To chwila wolności jaką mogłem cieszyć się do 10:00 Ups... no właśnie. Już widzę, że będę spóźniony. Wysyłam SMS-a, że się spóźnię z 20minut i powoli zawracam. Ostatnie chwile na tym kawałku, na tym południowym skrawku Portugalii, Europy. Szkoda kurcze, że Rafał nie zdecydował się jednak zostać ze mną ;( Mam tego rana wielką ochotę na harce po tych dróżkach, a jest ich tu w bród!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Wypadam na wyludnione, asfaltowe portugalskie drogi. Porównując wielkość obłożenia ich przez pojazdy mechaniczne, z naszymi standardami, można by powiedzieć, że jeżdżą tu tylko kampery z zagranicy. Zero ruchu!! I ta nawierzchnia, i te krajobrazy dookoła, i te zakręty! I tylko czasem się zastanawiam, czy to u nas nie ma tak pięknie położonych dróg, czy to ja wybieram te szybkie, bo w kraju się przecież zawsze spieszy. Byle szybciej do domu, do znajomych, do pracy. Bo zamkną sklep, bo rano do pracy, bo ktoś czeka... Trzeba chyba będzie kiedyś wybrać się na luzaku po kraju i dać tym rozważaniom kres. Raz na zawsze! A może to monotonia obrazów widzianych na co dzień... nie wiem , sprawdzę, opiszę. Kiedyś...

20km dalej z tego letargu wybudza mnie wibrujący w kieszeni spodni telefon. Nim zdążyłem się w bezpiecznym miejscu zatrzymać dzwoni po raz drugi. Oj, coś się chyba stało.
-Gdzie Ty jesteś ? - pyta ze zdziwieniem w głosie mój towarzysz podróży.
-No przecież jadę do Ciebie, wiem , wiem – przesadziłem z czasem, spóźnię się jednak z 30 minut – zgodnie z prawdą odpowiadam.
- Kur***, przecież jesteś na drugim krańcu wybrzeża, ze 150km stąd, ja nie wiem jak Ty chcesz dotrzeć tu w 20 minut...

Cisza.... potem chwila zastanowienia i szybko ustalamy na mapie. gdzie tak naprawdę spał Rafał, a gdzie tak naprawdę jestem ja. Wg nawigacji jest ok, wyciągam jeszcze papierową mapę, bez której nie wyobrażam sobie żadnej podróży. Navi to wygoda, mapa to przygoda!
Wszystko ok, dziwna, stresująca dla obu stron sytuacja była wynikiem tego, że Rafał źle spojrzał na mapkę googla (na kempingu miał internet), gdzie nasz spot rysował ślad... i myślał, że ja mu najnormalniej w świecie, po chamsku uciekam. Śmieszy nas ta cała sytuacja już po spotkaniu się. Oczywiście przez to wszystko, jak też przez dzisiejsze święto w Portugalii, przyjeżdżam na miejsce spóźniony nie 20, nie 30 a 40 minut... czasem tak bywa. Lepiej późno niż wcale.
Aha, bo zapomnę: na odcinek wybrzeża, którym zasuwam na spotkanie, warto poświęcić z pół dnia – jest usiany zameczkami i innymi wartymi uwagi i odwiedzenia obiektami. Zapewne, bo nie mieliśmy już czasu by tam wrócić. Ów odcinek to około 25km trasy N268, położony jest mniej więcej w połowie jej długości. Zagęszczenie brązowych tabliczek, z opisem ciekawych miejsc aż zaprasza do zjazdu z głównej trasy. No ale co zrobić jak ma się tylko 12 dni a chce się zobaczyć "całą" Portugalię i jeszcze kawałek północnej Hiszpanii. Trzeba gnać!
Dalej, już razem, ruszamy penetrować linię zachodniego wybrzeża. Plaża za plażą, aż w końcu na jedną z nich wtaczam się swoim EnJoyem, na łysych laczkach. Dopóki jest z górki – jakoś idzie. Potem, gdy maszyna traci cały swój prześwit, opiera się o piasek tak, że nie trzeba rozkładać stopki - pod pretekstem pikniku, zdejmuję wszystko co mam na motocyklu i próbuję wyjechać... Ups, mamy problem ;) tak, wiem – tylko ostatnia pierdoła tłumaczy się brakiem bieżnika ;)
No ale co mamy począć? Robimy więc owy piknik i celem uniknięcia wstydu czekam aż widownia opuści plażę. Oczywiście plażujących tylu, ile samochodów na ulicach, znaczy się wcale. Gdy tylko odchodzą odpalam maszynę i próbuję wyjechać. Ni hu hu. Szybciutko podbiega Madrafi i pomaga wypchnąć klocka. Czuję się pokonany, upokorzony. Cieszę się tylko, że Rafał był na tyle trzeźwy, że nie zdecydował się swoim moto na wjazd tutaj. To była by dopiero nierówna walka. Nie to, że ja coś piłem, poniosły mnie raczej procenty ”euforii”.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

10km dalej, BMW nie wie gdzie chce jechać, a że stać nie lubi to zastanawia się nad tym w pozycji leżącej. Humor nam dopisuje ;)
(fotki jutro:) )

Dajemy spokój już dla wybrzeża, ileż można tych plażyczek, miasteczek obejrzeć. Wystarczy. Wybieram jakieś POI w nawi oznaczone jako punkt widokowy i ruszamy. Na wybranym miejscu, meldujemy się około 30 minut później. Stała tam piękna obora... Byłem tak wq***, że nawet nie zrobiłem jej zdjęcia, dziś żałuję. Było by się z czego pośmiać ;)
Dzień kończymy wizytą na przecudownym zamku, otoczonym wspaniałą wioską, w której żyje do dziś ponad setka mieszkańców. Zdaje się, że wszyscy pracują na potrzeby usług turystycznych i... widać, że to kochają. Miejsce GENIALNE, miejsce którego nie można ominąć, mimo, że nie leży na dość często uczęszczanej trasie. Naprawdę polecam, zwłaszcza, że wstęp i parking nic nie kosztuje. To tylko dojazd... daleki, może nie najpiękniejszą drogą ale jednak warto. W pobliżu znajduje się podobno równie ciekawy obiekt, w Mourao. Podobno bo stosunkiem głosów 1:1 odpuszczamy, ten co był bliżej przodu wybierał kierunek ;)
Noc spędzamy na drogim (14e) kempingu w pięknej ponoć Evorze. Ponoć, bo tu był łyk alkoholu za dużo i trzeba było pójść wcześniej spać ;) Na starówkę do Evory kiedyś trzeba będzie po prostu wrócić....
A tymczasem zapraszam Was na jutro, na krótki spacer po owym wspaniałym zamku/wiosce/twierdzy – zapraszam do Monsaraz. Będzie też kilka fotek z innych miejsc, z miejsc w które BMW nie wjechało :P Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tego naśmiewania się z marki, ot po prostu, nas to bawiło więc wspominam co jakiś czas. Lepiej czasem się po prostu wycofać i nie ryzykować kontuzji, już nie ważne czy swojej czy motocykla. Byliśmy z dala od domu i szkoda byłoby ryzykować. Uważam, że Rafał postapił słusznie wycofując się z miejsc, w których nie czuł się pewnie. Ja robiłem źle, jadąc dalej, zostawiając kumpla na kwadrans ale ja tak mam ;)
Starczy tego pisania, jutro same zdjęcia.
Zapraszam.
Awatar użytkownika
Herflick
Posty: 1676
Rejestracja: 19 lip 2009, 20:31
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Neno nie mamy żadnych pretensji, że się z BMW śmiejesz... a wręcz przeciwnie (no poza Łasicą i Kolo).
Jestem "nieumi" i o tym wiem, o tym wiem, że jestem "nieumiem"
Awatar użytkownika
Flaw
Administrator
Posty: 3618
Rejestracja: 07 wrz 2008, 20:19
Lokalizacja: Chorzów
Kontakt:

Ładnie tam....
h e d o n i z m
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Herflick pisze:Neno nie mamy żadnych pretensji, że się z BMW śmiejesz... a wręcz przeciwnie (no poza Łasicą i Kolo).
To wiesz, bardziej żarty niż fakty ;) To przez zazdrość pewnie bo maszyna naprawdę fajna. Na taki wyjazd, gdzie nie zjeżdżaliśmy prawie z czarnego, powiedziałbym nawet - idealna.
A, że i ja, i właściciel - sobie robiliśmy z tego wszystkiego "podśmiechujki" to i w relacji wspominam.
Postaram się wieczorem wstawić trochę zdjęć.

Flaw pisze:Ładnie tam....
Pięknie, naprawdę pięknie. Nie ma monotonii bo jest wszystko. Góry, lasy, Off, On, zakręty, morze/ocean, jeziora, rzeki, śnieg, zamki, pałace, ogrody, twierdze, piękne miasta... i tak można wyliczać w nieskończoność. Warto tam pojechać ale mając do dyspozycji nieco więcej czasu niż my.
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Obiecane zdjęcia - miały być wczoraj ale przyszła nawałnica (deszcz, wiatr) i zostałem bez netu...

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Łasica
Posty: 783
Rejestracja: 19 lis 2009, 11:32
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Obrazek
Obrazek ::BIKEPICS:: | XT660X -> BMW F800GS
Awatar użytkownika
bonzo
Posty: 3181
Rejestracja: 23 lut 2009, 0:34
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

Obrazek
"Podczas dobrej jazdy na motocyklu przeżywasz więcej w ciągu 5 minut niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie."
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Sobota 26.04.2014

Wybijamy z campingu celem przemieszczenia się gdzieś bliżej auta, niekoniecznie w linii prostej...

Obrazek

Rzut oka w przewodnik i już wiemy, że śmigniemy się by zobaczyć budowle megalityczne. Takie małe, lokalne Stonehenge. Po cichu liczyliśmy, że uda się tam podjechać na moto, niestety fundujemy sobie krótki spacer. W Portugalii czujemy się jakoś pewnie, z motocykli zabieramy w sumie tylko kluczyki a i to nie zawsze...
Motocykle zostają na parkingu a my ruszamy ku kamiennym kręgom alejka wśród korkowców:

Obrazek

Obrazek


Jakoś strasznie imponujące to nie było, na domiar złego baterii w aparacie wystarcza na jedno ujęcie, a zapas został w tankbagu... Posiłkujemy się więc telefonem:

Obrazek


Potem uciekając przed deszczem kręcimy się po lokalnych wąskich asfaltowych uliczkach wijących się między lasami, łąkami, pagórkami. Bardzo fajne tereny.
Tak docieramy do "zamku" . Zaczyna się fajnie :

Obrazek

Ufamy, że zamek położony jest w gęstym lesie i dlatego go jeszcze nie widać. Ruszamy więc dalej ledwo widoczną ścieżką. Tymczasem na wzgórzu ;) :

Obrazek


Za to droga dojazdowa była fajna:

Obrazek

Obrazek

Zaczyna robić się późno. Dawno nad oceanem nie byliśmy...
Kierunek Lizbona.

Obrazek

Obrazek

Po drodze zakupy w markecie i drugie śniadanie połączone z obiadem. Nie pod marketem, pod zamkiem wypatrzonym ze sklepowego parkingu.

Obrazek

Ów twierdza pięknie górowała nad miastem.

Obrazek

Obrazek

Jeszcze gdzieś po drodze zostawiamy kolejne 20 euro i jest, upragnione wybrzeże.
(foty, z racji ich ilości zamieszczę w kolejnym odcinku, podobnie jak z zamku - raczej bez komentarza - uważam ,że będzie zbędny).
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Zachodnie wybrzeże, okolice Lizbony:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

A tak się kończą wycieczki na skróty ;)

Obrazek

Obrazek

I na koniec jedno zdjęcie z Lizbony:

Obrazek

Był zamiar przespać się poza granicami miasta i rano do niego wrócić ale z różnych względów, głównie czasowo-pogodowych misja ta nie udała się nam.
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Uzupełniając ostatni dzień:
- most do Lizbony (stary) 1,65e za motocykl, autem trochę drożej ale tragedii jakiejś nie ma. Liczyliśmy, że będzie z niego widać drugi most - Vasco de Gama, najdłuższy ponoć most w Europie, liczący całe 17,2km! Niestety - pogoda była licha ;(


Niedziela 27.04.2014r.

Z tego dnia jedyne moje wspomnienia to:
gaz, hamulec, złożenie, gaz, wyjście z zakrętu na pełnym gazie, kawałek prostej (ładne widoki dokoła) i znów dohamowanie itd. itd.

Cały dzień takiej jazdy, w pięknych okolicznościach przyrody, na doskonałej jakości asfalcie, przy bardzo ale to bardzo małym ruchu. Tego dnia natrafiamy na mnóstwo nowych odcinków dróg ekspresowych, których nie było ani na mapie, ani na nawigacji.
Wieczorem Rafał miał dość. ja chciałem jeszcze ;)

Obrazek

Obrazek

Czasem zjeżdżaliśmy z tych szybszych dróg w te stare, prawie już nieuczęszczane, można by rzec nawet nieuczęszczane bowiem nie spotkaliśmy na nich nawet jednego auta! Z tych z kolei czasem zbaczaliśmy na szutrowe odcinki. I te wiatraki... ;)

Obrazek

Obrazek

Jednak głównie były to drogi asfaltowe:

Obrazek

Obrazek


Choć czasem... ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

W końcu wieczorem lądujemy w górach, Rafał zostaje na parkingu a ja ruszam w poszukiwaniu płaskiego terenu gdzie zmieszczą się nasze motocykle i dwa namioty. Warunek: musi się dać dojechać i wyjechać na szosowych oponach.
Mój nos mnie nie zawodzi. Pierwsza dróżka w jaką trafiam jest strzałem w 10kę. Znajduję 3 doborowe miejsca jednak by się zbytnio nie męczyć wybieram te położone najbliżej drogi i wracam po Rafała. Rozbijamy obóz, robimy pamiątkowe fotki i zmęczeni dzisiejsza szaloną jazdą zasypiamy.
Dziś 450km.
Nad ranem +5*C ;)

Obrazek

Widoczki z naszego pola biwakowego:

Obrazek

Obrazek

Obrazek
ODPOWIEDZ