Po niespełnione marzenia... [Maroko 2014]

Trasy, przygotowania, wspomnienia
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Paweł - nie słodź :P

Lecimy dalej... dziś chyba najnudniejszy dzień na całym wyjeździe...

Dzień X
Dzień o którym wspomnę tylko dlatego, że był.
Od rana pada ;( 30 minut mżawki, 30 minut względnej pogody.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nikt nie ma ochoty na start. Dobrze, że restauracja na kempingu działa od rana.
Pizzy nie zamówimy, bo ta wczorajsza, mimo, że przepyszna ni jak miała się wielkością do swojej ceny.
Reszta menu też jakaś taka tajemnicza...

Obrazek

Sączymy więc jedynie kawa za kawą, herbata po herbacie. Po godzinie biegania i rozkminiania w końcu udaje nam się wyrwać od właściciela właściwy kod WiFi. Za oknem nadal fatalnie. Prognozy pogody również niezbyt optymistyczne.
Dostaję wiadomość od kogoś z Polski, że jada Burgmanem i chętnie się spotkają tyle, że utknęli gdzieś w Merzoudze - padające deszcze zalały drogi dookoła i nie maja jak się wydostać. Brzmi to wszystko jak jakieś fatum.
Kiedy przestaje padać postanawiamy ruszać. Zwijamy mokre namioty i na koń. 25km dalej robimy postój na zakupy i to była złota myśl - gdy tylko przekraczamy próg cukierni z nieba wylewają się hektolitry wody. Leje tak dobre pół godziny.
Po prostu załamka.

Obrazek

Obrazek

Gdy tylko ustaje ubieramy co tylko ciepłego mamy i na koń. Temperatura spada do 21*C, jest naprawdę chłodno i nieprzyjemnie. Nie jesteśmy przygotowani na takie warunki.

Obrazek

Po 10-15 km jazdy, Ci którzy jadą w butach enduro, czują lekko mówiąc deszcz dosyć dokładnie... Dobrze, że na zaniżeniach drogi, robiących w Maroku za mosty, kierowcy aut zwalniają i nas przepuszczają - w przeciwnym wypadku woda lała by się nam za kołnierze! Jedziemy spokojnie, rozważnie, 80-90km/h.
Przed kolejna wisząca chmurą postanawiamy się zatrzymać i ustalić plan działania. O powrocie na fort dawno wszyscy zapomnieli ;( Dziś naprawdę strach zjechać z asfaltu!
Cała ekipa jest za opcją jazdy do sprawdzonego już hotelu w Tiznit. Tylko ja i Dominik porywamy się na opcję z przygoda i dziś chcemy zanocować jednak w namiocie obierając kurs bezpośrednio na Tafraoute. Przypadkiem zostaje tez z nami Arek na DLu. Ruszamy!

Daleko nie najechaliśmy. Z daleka już było widać, że coś się dzieje. Wypadek! jako, że jestem świeżo po szkoleniu z I pomocy wyrywam się, bo pewnie w takim kraju jak Maroko wszyscy stoją się i patrzą. Mijamy kolejne auta i już po chwili wiem, że moje umiejętności nie będą potrzebne.Oddycham z ulgą! Stres odpływa. Płynie za to rzeka przecinając wstegę asfaltu na pół.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Nawet wojskowy Hummer nie odważył zmierzyć się z żywiołem!
Czekamy tam około godziny i zawracamy ;( Trzeba gonić resztę ekipy.

Obrazek

Obrazek

Nim dojedziemy do hotelu zapada już zmrok.
Odbieramy klucze i z podkulonymi ogonami, z wodą w butach maszerujemy na drugie piętro by się rozgrzać

Obrazek

i wysuszyć

Obrazek

Wódka pod wafelek, tuńczyk z puszki na kolację, gorący prysznic i nic więcej mi tego dnia nie trzeba do szczęścia.
Darek, by być równie szczęśliwy jak ja, łyka garść pigułek przeciwbólowych. Reszta idzie na kolację.
My usypiamy bez niej.

cdn.
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Korzystając z hotelowego ciepła zwijamy wysuszone namioty, wskakujemy w nie do końca jeszcze suche buty i kierujemy się zgodnie z planem - kierunek kolorowe skałki w Tafraoute. 106km asfaltem, drogą R104 - kiedyś tu byłem i średnio mi się podobało ale Dominik ciągnie nas prawie jak na łańcuchu

- Będzie fajnie, będzie fajnie, zobaczycie! - zapewnia

Oby!
Poranne tankowanie odpuszczamy, czas nas goni.
Pierwsze 20km potwierdza się z tym co widziałem kiedyś - nuda, natomiast po tem... nie wiem gdzie ja kiedyś miałem oczy. Pamiętam tylko, że wtedy mi się strasznie spieszyło, to było popołudniem, była chęć dotarcia do Marrakeszu... pewnie to przez ten pospiech, na pewno! Dziś, pomimo, że jedziemy w dużej grupie jest czas, jest spokój. Ba, nawet pada propozycja byśmy jakiś ujęcia pokręcili, jakieś zdjęcia porobili... Mi tam nie trzeba tego dwa razy powtarzać. I tym sposobem wspomniane 106km jedziemy ponad 4 godziny! No, jechaliśmy 3h ale godzinę spędzamy w miasteczku na kawie, tankując motocykle. Dopiero potem ruszamy w plener podziwiać "malowidła naskalne" ;)

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tafraoute wita nas pięknymi widokami, duże głazy o różnych kształtach, kaktusy i mnóstwo palm.

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Niektórzy nie wytrzymują napięcia i muszą koniecznie pojeździć poza drogą a, że niedawno padało to "kacia" trzeba wyciągać z błota.

Obrazek


Tankowanie, kawa, krótki odpoczynek w cieniu i ruszamy. Po chwili błądzimy wąskimi uliczkami miasteczka szukając wjazdu. Kilka nawrotek, tu jakaś brama, tam podwórko, tu ślepa uliczka, tam ktoś się gubi, po chwili się odnajduje. W końcu udaje się dojechać do celu. Okazuje się jednak, że jedziemy droga dla pieszych i dla rowerzystów. Brniemy jednak dalej. Rowerzyści od dawna prowadza swoje sprzęty - my dzielnie jedziemy - jeszcze jedziemy ;)
Chwilę potem zatrzymuje nas kolejna "podeszczowa" przeszkoda - koryto rozmyte przez wodę. Tenerki przejeżdżają i ryjąc w mokrym piachu znikają nam z oczu. Słychać tylko charakterystyczny dźwięk singla słabnący z każda chwilą. W wyobraźni widzę ucieszone mordy chłopaków. A ja... ja zostaję, by pomóc reszcie.
KTM przechodzi. Uff - jeden mniej, do tego najcięższy. Teraz moja kolej. Przechodzę. Wracam na druga stronę i jest decyzja, że V-stromy odpuszczają - dzielimy się tym samym na dwie ekipy. Oni wracają do centrum, my poganiać choć chwilę wśród tych pomalowanych skał. Zakazu wjazdu nie było :P

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek


Słonko pali więc po tych piaskowych szaleństwach szukamy cienia.
Darek znajduje łatwiejszą drogę do miasta i mimo bolącego barku zasuwa po chłopaków.
Po chwili wracają.
Posiłek, sesja i ruszamy dalej w kierunku znanym jednynie dla Dominika.

- Będzie fajnie, będzie fajnie, zobaczycie! - zapewnia nasz główny planista.

I było!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
Flaw
Administrator
Posty: 3618
Rejestracja: 07 wrz 2008, 20:19
Lokalizacja: Chorzów
Kontakt:

Neno, o co chodzi z tymi kolorowymi skałkami? Lokalesi je pomalowali z nudów?
h e d o n i z m
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Nie wiem czy z nudów, pewnie raczej chcieli turystom atrakcję zrobić...
Ja tam się z tym źle czułem, dlatego tak mało zdjęć zrobiłem. Dziwne to takie... ale farby to tam Wam powiem, że poszło !
Cel chyba jednak miejscowi osiągnęli bowiem w te rejony głównie po to się przyjeżdża (i to tłumnie), choć ja odkryłem tam coś jeszcze (ot, tak - dla siebie) fajnego. Ale o tym niebawem.
Lecimy dalej.

No więc jedziemy za naszym przewodnikiem do oazy. Droga bardzo piękna, czasem uszkodzona przez ostatnie deszcze. Robi się coraz zimniej - czuć, że jesteśmy wysoko!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Po tych górskich ekscesach trzeba zjechać ostro w dół, wprost w objęcia parnej oazy, oazy spokoju. Domów całe mnóstwo a żywego ducha nie widać!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

I tu gdzieś następuje kolejny tego dnia podział. Ci, którzy czują się na siłach wybierają opcję OFF, reszta wraca asfaltem i podąża do Taty - umówionego miejsca spotkania.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Kilka wygłupów, jakieś jazdy na kole, hopki i trzeba się było skupić i ruszyć dalej. Jadę ostatni, przede mną dwie Tenery. Co chwilę zatrzymuję się na zdjęcia i doganiam chłopaków. Po trzecim takim postoju ślad po ekipie się urywa. Zostaję sam.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jadę niespiesznie, bo wiem, że gdzieś tam czekają.
Skrzyżowań brak więc jadę prosto. Nawigacja już dawno mi zwariowała i zamiast początkowych stukilkudziesięciu kilometrów pokazuję drogę "do tyłu" a do celu mam niby 1700km. Jadę dalej, do skrzyżowania. Pytam miejscowych - nikt nikogo nie widział. Stoję jak słup 20minut, no przecież wrócą, przecież się wraca do ostatniego miejsca gdzie się ludzie gubią. No tak, do ostatniego a ja stoję jakieś 10km dalej. Wracam więc bo może faktycznie jakąś drogę minąłem.
Niestety - nie ma opcji by z tej drogi gdzieś zjechali. Wracam do skrzyżowania, ponownie szukam śladów na piasku, może jakaś "zrywka" da mi znać, w którym kierunku pojechali. NIC! Normalnie jak by na luzie to skrzyżowanie przejechali.
Czekam dalej.
Zatrzymuję samochody jadące to z prawej, to z lewej - ciężarówki, więc jechały powoli, może widziały...
Pudło. Przepadli.
No nic, nie będę tu tak stał, bo za 2h będzie ciemno. Ruszam w prawo na zwiady, wiedząc, że raczej tam by nie pojechali bo kierunek trochę jakby przeciwny - ale sprawdzić nie zaszkodzi. Przejeżdżam 3km w żółwim tempie szukając jakiegokolwiek śladu. Nic. To samo w drugą stronę, z tym , że tam napotykam kolejne skrzyżowania, i kolejne.
Z miejscowymi nie idzie się dogadać, próbuję coś na migi, czasem ktoś jak by jarzy o co mi biega ale moto nie widzieli.
No cóż, dociera do mnie, że ja naprawdę zostałem sam.

Obrazek

Modlić się, płakać, jechać dalej, zawracać ? A może zaszyć się u miejscowych, zobaczyć jak żyją ? A może pojechać własną droga, nikogo nie szukać, własnym tempem, z własnymi marzeniami...

Sam nie wiem, naprawdę nie wiem co robić...
Przecieram brudny reflektor, bo zaraz będzie ciemno, spod siatki wyciągam butelkę, robię łyka, w usta wciskam jakiś cukierek, wsiadam na motocykl i....

cdn. ;)
Awatar użytkownika
bonzo
Posty: 3181
Rejestracja: 23 lut 2009, 0:34
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

Relacja nabiera tempa i dobrze bo akurat mam dużo czasu na czytanie :)
"Podczas dobrej jazdy na motocyklu przeżywasz więcej w ciągu 5 minut niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie."
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Przecieram brudny reflektor, bo zaraz będzie ciemno, spod siatki wyciągam butelkę, robię łyka, w usta wciskam jakiś cukierek, wsiadam na motocykl - ruszam.
Dojeżdżam do skrzyżowania, po raz ostatni szukam śladów, po raz ostatni sprawdzam zasięg. Niema ani jednego, ani drugiego. Trudno...
Czas płynie a ja nadal stoję sobie na rozstaju dróg wpatrując się w horyzont. Wiatr coraz mocniej powiewa. Czuć chłód zbliżającej się nocy, drżę, sam nie wiem czy z zimna, czy ze strachu, z obawy...
Nieznane!
Nawigacja w prawo pokazuje jakieś pole mionowe... aż takiej przygody to ja nie szukam. Dzięki! Skręcam w lewo nie zastanawiając się zbytnio w jakim kierunku jadę, dokąd zaprowadzi mnie ta droga. Paliwo jest, woda jest, przespać się też będzie gdzie w razie czego. Jedzenie... a któż by się tym przejmował. Mam kilka batoników na dnie taknbaga, co prawda ostro sponiewierane ciężarem lustrzanki ale do zjedzenia nadają się świetnie.
Jadę!
Jadę... ale chyba w złym kierunku bo napotkani ludzie tylko rozkładają pytająco ręce: ale dokąd, ale po co ?

- Po przygodę - odpowiadam sobie w milczeniu i z uśmiechem na ustach ale niepokojem w sercu ruszam dalej.
Im dalej w głąb, tym wyżej, tym rozważniej. Z jednej strony radość, z drugiej obawa. Skończyły się uślizgi, zamiatanie ogonem. Teraz liczy się jedno - dojechać bezpiecznie do celu. Cel... czym on właściwie jest w obecnej sytuacji. Tego nie wiem, ale bardzo chcę się dowiedzieć, chcę tam dojechać, po prostu - do celu. Wieczorem, a może rano, a może dopiero po południu.... ale się dowiem, dojadę.
Co chwilę, zniszczona przez wylane górskie strumyki, droga, zmienia swój kształt. Raz łatwa, szutrowa, by po chwili zmienić się w koryto rzeki pokrytej większymi lub mniejszymi kamieniami, czasem piaskiem. Na szczęście wszystko jest do przejechania. Mimo, że czuję się na siłach, niesiony falą adrenaliny, przed każda taką przeszkodą zsiadam z motocykla i idę - sprawdzam, co jest za najbliższym zakrętem, co za kolejnym wzniesieniem, co jest na drugim, dalekim brzegu rzeki. Nie chcę się niepotrzebnie ładować w kłopoty. Łatwiej wrócić pieszo niż motocyklem. Cały czas pamiętam, że jadę bez apteczki, kompresora i w razie wtopy będzie lipa ;(

- Twardym trza być , nie miętkim - powtarzając te słowa brnę dalej, i dalej , i dalej. I tylko zielone, migające co chwilę światełko Spota przypomina mi, że mam jeszcze furtkę, byle by dać radę wcisnąć przycisk S.O.S.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Co chwilę odmawiam sobie wjechania w kolejne koryto rzeki by nim podążać na wschód, tam gdzie prowadzi właściwa "droga". Czasem trza jednak byś i miękkim... czasem trzeba z głową podejść do pewnych spraw, ocenić na co warto się porwać, a nad czym tylko pokłonić się i odjechać w bezpiecznym dla siebie kierunku. W tych momentach przeklinam kolegów, bo razem - porwalibyśmy się na te "drogi", na 100%! W końcu w grupie jest siła, w grupie jest moc!

To trzeźwe spojrzenie doprowadza mnie tego wieczora znów do Tafraoute.
Za mną krótka godzinna (jak by były te dłuższe i krótsze...przecież są równe, a jednak...) euforia, burzy myśli, piorunów doznań, huraganów przeżyć. Spokojnie mógłbym nimi obdzielić nie jedną ze swoich dotychczasowych wypraw. Zwłaszcza tych wczesnych, asfaltowych. Tysiące myśli, setki kadrów zapamiętanych w głowie, dziesiątki utrwalone na "kliszy" i tylko kilka spotkanych osób. Pustka. Ja i EnJoy. EnJou i ja.

Jeszcze tylko kilka minut błąkam się wśród skał, kamieni wmawiając sobie, że mam dziś ochotę spać w dziczy, podczas gdy tak naprawdę... ja chcę do ludzi!

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Chwilę potem znajduję uliczkę z kempingami, pierwszy zamknięty, drugi na szczęście otwarty.
Wykupuję miejsce pod namiot. To nic, że nie ma ciepłej wody, to nic, że będę tu zupełnie sam.
Około północy brama kempingu zatrzaskuje się. Właściciel mówi, że będzie około 7 rano.
Usypiam.

Obrazek

Obrazek

Dobranoc.
Awatar użytkownika
Flaw
Administrator
Posty: 3618
Rejestracja: 07 wrz 2008, 20:19
Lokalizacja: Chorzów
Kontakt:

Opisz jak się czuła i co myślała reszta ekipy jak się im zgubiłeś.
h e d o n i z m
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Nie mam pojęcia jak się czuli - nie zaglądam im w serducha, w głowy.
Wiem, że spali w obskurnym hotelu i tę noc chcieli jak najszybciej zapomnieć ;)
Awatar użytkownika
Flaw
Administrator
Posty: 3618
Rejestracja: 07 wrz 2008, 20:19
Lokalizacja: Chorzów
Kontakt:

Chodziło mi o to czy się martwili czy organizowali poszukiwania? A może Cie znają i się za bardzo nie przejęli. ;)
Obskurny hotel przy zgubieniu kompana to mały pikuś.
h e d o n i z m
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Czekali XY km dalej.
Uznali, że dam sobie radę - w końcu miałem navi (ta oszalała).
Ja wiedziałem tylko w którym kierunku jechać, bo Dominik mi ustawił trasę w niej, ja w tym czasie foty robiłem.
Gdy ruszałem - działała, po którymś tam zatrzymaniu po prostu sfiksowała.

Oczywiście nie mam do nich żalu czy coś w tym stylu, w sumie to nawet fajnie ,że tak wyszło, bo ja lubię czasem poczuć trochę emocji. Jedyne o co się martwiłem do brak kompresora - resztę miałem.

W kolejnym odcinku wyjaśnię jak się nam udało skontaktować... i kiedy ;)
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

Kolejny dzień, kolejne przeżycia, kolejne kilometry.
Mógłbym tak pisać o samotności, o marzeniach, o nieokreślonych przestrzeniach, skrótach, ryzyku, wspaniałych widokach. Mógłbym pisać o tym co mi w duszy gra, o drodze która się nie kończy i o tej która się skończyła... O bezdrożach, o niebie, o ziemi, skale, wietrze czy słońcu. Ale czy jest sens ? I tak nie poczujecie wiatru na twarzy, ciepła czy zapachu rozgrzanej ziemi. Ten dzień wolę Wam po prostu pokazać, a przynajmniej pół dnia, do momentu kiedy skończyła mi się droga...
Dlaczego?
Nic szczególnego owego dnia się nie wydarzyło, ot taka nostalgiczna przejażdżka z burzą myśli w głowie - nie chciałbym Was zanudzić, zniechęcić do czytania dalszej części - tam coś się działo ;)
Zapraszam.
Start w Tafraoute.
Meta.... a to się jeszcze okaże.

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Awatar użytkownika
bonzo
Posty: 3181
Rejestracja: 23 lut 2009, 0:34
Lokalizacja: Tarnów
Kontakt:

To ostatnie zdjęcie to "roboty drogowe"? ;-)
"Podczas dobrej jazdy na motocyklu przeżywasz więcej w ciągu 5 minut niż niektórzy ludzie przez całe swoje życie."
Awatar użytkownika
Flaw
Administrator
Posty: 3618
Rejestracja: 07 wrz 2008, 20:19
Lokalizacja: Chorzów
Kontakt:

Ale te zdjęcia robią klimat.
h e d o n i z m
Awatar użytkownika
Neno
Posty: 756
Rejestracja: 06 lis 2011, 7:05
Lokalizacja: Zambrów
Kontakt:

3 ostatnie foty przedstawiają obraz tego co działo się tu kilka dni temu - kiedy my siedzieliśmy przy kawie zastanawiając się czy jechać, czy zostać (ulewy na północ od naszego położenia - rzeki zabierały ze sobą wszystko).
Zobaczycie co było dalej!
Awatar użytkownika
Bajros
Posty: 3302
Rejestracja: 10 lis 2008, 23:27
Lokalizacja: Warszawa

Nie nudzą mi się te opowieści. Przyjemnie tak podróżować, nie ruszając się z przed ekranu komputera. Zawsze to jakieś wyjście jeśli w danej chwili nie można wszystkiego zostawić w tyle i ruszyć przed siebie...

Neno, dlaczego w maroku EnJoy ma seryjną kanapę? Zamiast swojej przezswiat.eu ?
Jedzie Jadzia Dziadzie ;) Braaap Braaap
"Tylne koło ucieka cały czas, przednie tylko raz"
ODPOWIEDZ