Balcanian Tour 2015

Trasy, przygotowania, wspomnienia
oleck
Posty: 6
Rejestracja: 07 sty 2015, 20:55
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Cześć.
Z dwoma kumplami, jak co roku śmigany w trasę na motkach. W sumie nic nowego. Jedyną nową rzeczą jest moja Xt 660, dlatego piszę tu, może kogoś zainteresuje. Tu jest strona wydarzenia na FB https://www.facebook.com/BTour2015/timeline . W tej chwili skromna, bo jeszcze siedzimy w domach.
Wyjeżdżamy z Wrocławia (ja) oraz z Warszawy (pozostała dwójka), a dalej to wg trasy która wisi na FB.
Pozdrawiam wszystkich i przepraszam że tak długo, a raczej wcale się nie odzywałem.
LWG
A teraz szybko, zanim zorientujemy się, że to kompletnie bez sensu !!I
Awatar użytkownika
SayTen
Posty: 347
Rejestracja: 02 mar 2011, 22:16
Lokalizacja: Warszawa

Czołem. Robiłem podobną trasę rok temu w majówkę. Dodam od siebie, że Mostar jest prawie po drodze do Dubrownika. Z Dubrownika nie pojechać do Kotoru, to jak zrezygnować ze zwiedzania Warszawy po pobycie w Radomiu ( bez urazy ;-) ).

Jeszcze gorąco polecam nie jechanie przez Maribor, bo autostrada w każdym kraju wygląda podobnie. Z Grazu jedźcie na St. Martin/ Villach. Potem odbijcie na Rijekę. W ten sposób macie kawałek alp w cenie wyjazdu na Bałkany. My odbiliśmy na Volkermarkt i 82 na południe. Googlemaps powie Ci dlaczego ;-)

W Montenegro naprawdę jest fajnie i ciekawie, więc jeżeli nie macie zbyt rozbudowanych planów na BiH to fajnie się kawałek przesunąć. Objechanie całego kraju, razem z kanionem Taru to jeden dzień i około 400km krętych dróg świetnej jakości bądź podłej jakości. Trzeba tylko wiedzieć, że oni nie oświetlają tuneli i często z pełnego słońca wjeżdża się w czarną dupę, w której nie widzisz nic.
oleck
Posty: 6
Rejestracja: 07 sty 2015, 20:55
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Thx za uwagi. Zrobiliśmy nieco inną trasę, o czym opowiem. A propos nieoświetlonych tuneli, to Serbowie stosują ten sam chwyt. Omal nie przypłaciłem tego glebą - wjechanie z oświetlonego świata do ciemnego jak dupa tunelu to niefajne przeżycie, błędnik szaleje, a rozum podpowiada ze motocykle nie są stworzone do latania...
A teraz szybko, zanim zorientujemy się, że to kompletnie bez sensu !!I
oleck
Posty: 6
Rejestracja: 07 sty 2015, 20:55
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Ok zaczynamy.
Z racji, że już wróciłem i zdążyłem uporządkować sprawy, zabieram sie za pisanie.
Słów kilka na temat: trzy motocykle, trzech przystojnych mężczyzn, 9 cylindrów, trzy tysiące do przejechania - czyż to nie brzmi wspaniale? Trasa wiedzie przez Czechy, Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Serbię, Rumunie, znowu Węgry, Słowację do mamy. Mniej więcej tak :
Obrazek
Chętni na dalsze opowieści na temat burzliwych losów trzech tytanów o których mowa na początku postu? Czy ja dobrze słyszę? "Tak wuju Aleksandrze, opowiedz, prosimy". Zatem....
Z racji różnych miejsc zamieszkania uczestników wycieczki, nie mam zdjęć z przygotować kolegów. Sam, specjalnie na wyjazd, do świeżo zakupioną XTRę okufrzyłem, ogiepeesowałem i i zamontowałem gniazdo, co by prądu herosom nie brakło, ponieważ jak powszechnie wiadomo Nec Hercules contra rozładowana bateria. Początkowo miały zostać zabrane trzy kufry, końcowo pojechał jeden. Tak to wyglądało:
Obrazek
Mojej trasy z Wrocławia, a chłopaków z Warszawy nie będę opisywał. Dość ze pwiem : autobahn nah Krapkowitz. Nic specjalnego. Z wieczornego piwa trzeba było zrezygnować, każdy był zmęczony i trzeba było posiedzieś nieco z parentsami, w końcu jedziemy "na koniec świata" gdzie czyhają "same kłopoty" i "możemy już nie wrócić". Zdjęć z domów nie ma i nie będzie.
A teraz szybko, zanim zorientujemy się, że to kompletnie bez sensu !!I
oleck
Posty: 6
Rejestracja: 07 sty 2015, 20:55
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Dzień pierwszy.
Wyprawę właściwą zaczynamy z domów rodzinnych w Kędzierzynie Koźlu, Piotr i Paweł na czczo, ponieważ zapraszam na śniadanie. Podczas śniadania zapoznaję się z Pawłem, gdyż nie miałem przyjemności zrobić tego wcześniej. Z drugim uczestnikiem znamy się jeszcze z liceum ogólnokształcącego. Dlaczego nie zrobiłem zdjęcia jak jemy jajecznicę? Do dzisiaj nie umiem sobie odpowiedzieć na to pytanie...
Trasa. Dojazd do Czech to w zasadzie rozgrzewka. Moje obawy dotyczące wygody na XTR sięgają zenitu - do przejechania 550 km. Cel : Szombathely, Węgry. Podorz przez Czechy - wiadoma sprawa: równy asfalt i nic specjalnego. Pierwsze dwa dni przelotu to istny teleport, żeby zostało więcej czasu na zabawę na Bałkanach. Zdjęć nie ma - w Czechach nie było czego fotografować. Gorzej robi się po wjeździe na Węgry. Węgry - kraj od linijki. Ulice Krzyżują się pod kątem prostym. Tylko pod kątem prostym. Jest to najnudniejsza część trasy. Nie ma gór, nie ma zakrętów, nawet rzeki wytyczone są od linijki. Nic tam, trzech dzielnych mężczyzn upora się z tym problemem przez mocniejsze odkręcenie manetki. CauchSurfing nie wypalił, więc nocleg w Bursie. Wieczorem parę zabawnych sytuacji. Pytamy, po angielsku rzecz jasna, napotkanych dziewcząt o to, czy gdzieś jest jaka dyskoteka czy Pub. Zaczerwienione odpowiadają, że mają inne plany...Inna zaś, pytana o nazwę dyskoteki (wiedzieliśmy, że jakaś jest) rumieniąc się odpowiadają "Mam na imię Anna"...
W takiej sytuacji nie pozostało nic innego, jak iść spać i marzyć o dalszych przygodach.
A teraz szybko, zanim zorientujemy się, że to kompletnie bez sensu !!I
ODPOWIEDZ