Jak nie Teresa, to co?
: 07 lut 2022, 16:12
Ech, rozkminiam taki dylemat życiowy i jakoś nie dochodzę do żadnych konstruktywnych wniosków: jak nie Teresa, to co?
Niby sprawa jest prosta, bo Teresa uniwersalna jest, potoczy się po asfalcie i po terenie całkiem sobie radzi (lepiej ode mnie) i w sumie wszystko potrafi, więc czego chcieć jeszcze? No prawda. Ale jak to mówią, jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Nie zgodzę się w przypadku Teresy w pełni z tym twierdzeniem. Raczej bym powiedział, że jest do wszystkiego, ale to wszystko robi przeciętnie. Co i tak jest dobrym wynikiem samo w sobie, fakt. No ale. I te "ale" mnie męczą.
Ciągnie mnie w teren trochę mocniej, niż moje umiejętności na Teresie pozwalają. A na tym klocu, to strach trochę przesuwać granicę, bo choćby dźwigać toto z gleby jest niezłym wysiłkiem. A już skądś ją wyciągać, to od razu się odechciewa. Szczególnie że jeżdżę właściwie wyłącznie sam, więc pomocy brak w razie W, o czym się przekonałem parę razy. W efekcie nie wjeżdżam tam, gdzie bym chciał i nie ryzykuję przygniecenia przez tę panią. I wtedy myślę sobie: może liść jakiś? Takie 250/300, które można prawie na ramię zarzucić? Byłoby lżej dźwigać, a może i więcej odwagi by się zebrało, i łatwiej obracać tą kruszyną? Albo brutalnie mówiąc, może czas się cofnąć do edukacji wczesnoszkolnej, a nie bohaterować na Teresie?
Tak, liść byłby rozwiązaniem na samotną włóczęgę po okolicy, zdobycie większego skila i ograniczenie ryzyka. Ale… jak na tym pojechać ciut dalej i do tego z plecaczkiem? Teresa pojedzie dalej i szybciej i żwawiej. I plecaczek się zmieści i bagaż… no prawie. Bo Teresa zazdrosna jest i dlatego taka półtoraosobwa tylko. Niby kanapa na dwie osoby, ale jakaś mało wygodna. I mocy brakuje. A weź, jeszcze jakiś bagaż dorzuć! Te 190 kg nośności to kpina jakaś, jeśli ja mam prawie 100 w ciuchach, plecaczek 70 i co zostaje, skoro tam już płyta pod silnik, i stelaże i duperele inne. I wtedy myślę sobie: może duża Teresa albo inne bardziej turystyczne cudo? Mocy, miejsca na kanapie, udźwigu nie zabraknie. Kilometry będzie połykać bez grymasu, przyspieszać gładko i autobaną poleci bez problemu, więc i dalej można mierzyć (jak już srowidy odejdą w niepamięć).
Tak, duży turystyk to jest opcja. Ale… ile ja tym będę jeździć z moim plecaczkiem. I w teren nie wjadę, bo jeszcze gorzej niż z Teresą będzie. No to może oba na raz? Idealny scenariusz? Ale… który zardzewieje szybciej? Tylko na jednym na raz można jeździć. A i kupić to też trzeba, koszt podwójny, i utrzymać, serwisować, gdzieś to trzymać itepe. No to może jednak ta jedna Teresa do wszystkiego?
Co robić, jak żyć? Na pewno nie ja pierwszy takie dylematy mam. Czy i jak poradziliście sobie ze swoimi? Chętnie się dowiem. Ktoś coś?
Niby sprawa jest prosta, bo Teresa uniwersalna jest, potoczy się po asfalcie i po terenie całkiem sobie radzi (lepiej ode mnie) i w sumie wszystko potrafi, więc czego chcieć jeszcze? No prawda. Ale jak to mówią, jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Nie zgodzę się w przypadku Teresy w pełni z tym twierdzeniem. Raczej bym powiedział, że jest do wszystkiego, ale to wszystko robi przeciętnie. Co i tak jest dobrym wynikiem samo w sobie, fakt. No ale. I te "ale" mnie męczą.
Ciągnie mnie w teren trochę mocniej, niż moje umiejętności na Teresie pozwalają. A na tym klocu, to strach trochę przesuwać granicę, bo choćby dźwigać toto z gleby jest niezłym wysiłkiem. A już skądś ją wyciągać, to od razu się odechciewa. Szczególnie że jeżdżę właściwie wyłącznie sam, więc pomocy brak w razie W, o czym się przekonałem parę razy. W efekcie nie wjeżdżam tam, gdzie bym chciał i nie ryzykuję przygniecenia przez tę panią. I wtedy myślę sobie: może liść jakiś? Takie 250/300, które można prawie na ramię zarzucić? Byłoby lżej dźwigać, a może i więcej odwagi by się zebrało, i łatwiej obracać tą kruszyną? Albo brutalnie mówiąc, może czas się cofnąć do edukacji wczesnoszkolnej, a nie bohaterować na Teresie?
Tak, liść byłby rozwiązaniem na samotną włóczęgę po okolicy, zdobycie większego skila i ograniczenie ryzyka. Ale… jak na tym pojechać ciut dalej i do tego z plecaczkiem? Teresa pojedzie dalej i szybciej i żwawiej. I plecaczek się zmieści i bagaż… no prawie. Bo Teresa zazdrosna jest i dlatego taka półtoraosobwa tylko. Niby kanapa na dwie osoby, ale jakaś mało wygodna. I mocy brakuje. A weź, jeszcze jakiś bagaż dorzuć! Te 190 kg nośności to kpina jakaś, jeśli ja mam prawie 100 w ciuchach, plecaczek 70 i co zostaje, skoro tam już płyta pod silnik, i stelaże i duperele inne. I wtedy myślę sobie: może duża Teresa albo inne bardziej turystyczne cudo? Mocy, miejsca na kanapie, udźwigu nie zabraknie. Kilometry będzie połykać bez grymasu, przyspieszać gładko i autobaną poleci bez problemu, więc i dalej można mierzyć (jak już srowidy odejdą w niepamięć).
Tak, duży turystyk to jest opcja. Ale… ile ja tym będę jeździć z moim plecaczkiem. I w teren nie wjadę, bo jeszcze gorzej niż z Teresą będzie. No to może oba na raz? Idealny scenariusz? Ale… który zardzewieje szybciej? Tylko na jednym na raz można jeździć. A i kupić to też trzeba, koszt podwójny, i utrzymać, serwisować, gdzieś to trzymać itepe. No to może jednak ta jedna Teresa do wszystkiego?
Co robić, jak żyć? Na pewno nie ja pierwszy takie dylematy mam. Czy i jak poradziliście sobie ze swoimi? Chętnie się dowiem. Ktoś coś?