Kursy enduro
: 04 maja 2015, 10:46
Witam wszystkich po dłuższej przerwie.
Po kilku miesiącach przestoju udało mi się w końcu doprowadzić jadźkę do stanu używalności. Zmieniłem oponki na nówki, wyregulowałem zaworki, wymieniłem olej i jadzinka lata rewelacyjnie.
W związku z tym wyskoczyłem na kilkugodzinne polatanie na okolicznych wertepach. Piękna słoneczna pogoda i leśne drogi, które po zimie stały się jakoś bardziej piaszczyste. Kilka wjazdów w piach, przód zaczyna uciekać, nogi całe z waty, że zaliczę glebę i człowiek zaczyna być bardziej ostrożny. Niestety na tyle, że jazda motorem zamiast być przyjemnością staje się jazdą z duszą na ramieniu.
Patrzę jak ludziska wbijają się w zakręty, wprowadzając w kontrolowany uślizg tylne koło, pokonują przeszkody bez większego problemu, popierdzialają po piasku etc. To kwestia umiejętności czy tylko przełamania się lub braku wyobraźni o konsekwencjach takiej jazdy. ( sam nie wiem jak to lepiej ująć)
Ale do czego zmierzam.
Zdaję sobie sprawę, że zaczynając przygodę z motocyklem po 40-tce człowiek inaczej podchodzi do wielu spraw. Głowa jest bardziej logiczna i nie ma potrzeby podbijania poziomu adrenaliny jak 20 lat temu. Nie wyobrażam sobie jednak by bujać się tylko po czarnym. Nie wiem jednak jak przełamać łeb by zacząc swobodnie jeździć, a nie myśleć tylko wciąż o tym, że gdzieś w końcu przy prędkości kilkudziesięciu km/h zaliczę glębę i skończy się przygoda z moto, która dopiero co się zaczęła.
Zdaję sobie sprawę, że wynika to z braku umiejętności panowania nad moto i wręcz znikomym doświadczeniem. Pomyślałem sobie że może jednak jakiś kurs enduro....????
Kolega udał się na takowy będąc mniej więcej na takim samym poziomie jak ja. Dostał od organizatora moto, kilka słów na powitanie, a potem maneta do końca i dziki poszły w las. Człowiek zamiast czegokolwiek się nauczyć umęczył się masakrycznie nie nadążając za pozostałymi i jedyne czego się dowiedział, że nie ma zielonego pojęcia o jeździe w terenie.
Pytanko do Was - co robić, jak i co ćwiczyć lub do kogo się udać, by jazda była bezpieczna i przyjemna, a nie każde bujnięcie tylnego koła powodowało chęć zapakowania sprzęta do garażu. Są może jakieś sprawdzone kursy lub szkoły enduro, które faktycznie potrafią człowieka czegoś nauczyć????
Obawiam się jeszcze jednej rzeczy - aby nauczyć się w jakiś rozsądny sposób panować nad maszyną trzeba będzie przełamać strach we łebie przed glebą i jakimiś kontuzjami, a tu chyba nie pomogą nawet żadne szkoły....
ktoś z Was też borykał się z takimi rozważaniami i problemami, czy wszyscy tylko ogień i do przodu...???
Po kilku miesiącach przestoju udało mi się w końcu doprowadzić jadźkę do stanu używalności. Zmieniłem oponki na nówki, wyregulowałem zaworki, wymieniłem olej i jadzinka lata rewelacyjnie.
W związku z tym wyskoczyłem na kilkugodzinne polatanie na okolicznych wertepach. Piękna słoneczna pogoda i leśne drogi, które po zimie stały się jakoś bardziej piaszczyste. Kilka wjazdów w piach, przód zaczyna uciekać, nogi całe z waty, że zaliczę glebę i człowiek zaczyna być bardziej ostrożny. Niestety na tyle, że jazda motorem zamiast być przyjemnością staje się jazdą z duszą na ramieniu.
Patrzę jak ludziska wbijają się w zakręty, wprowadzając w kontrolowany uślizg tylne koło, pokonują przeszkody bez większego problemu, popierdzialają po piasku etc. To kwestia umiejętności czy tylko przełamania się lub braku wyobraźni o konsekwencjach takiej jazdy. ( sam nie wiem jak to lepiej ująć)
Ale do czego zmierzam.
Zdaję sobie sprawę, że zaczynając przygodę z motocyklem po 40-tce człowiek inaczej podchodzi do wielu spraw. Głowa jest bardziej logiczna i nie ma potrzeby podbijania poziomu adrenaliny jak 20 lat temu. Nie wyobrażam sobie jednak by bujać się tylko po czarnym. Nie wiem jednak jak przełamać łeb by zacząc swobodnie jeździć, a nie myśleć tylko wciąż o tym, że gdzieś w końcu przy prędkości kilkudziesięciu km/h zaliczę glębę i skończy się przygoda z moto, która dopiero co się zaczęła.
Zdaję sobie sprawę, że wynika to z braku umiejętności panowania nad moto i wręcz znikomym doświadczeniem. Pomyślałem sobie że może jednak jakiś kurs enduro....????
Kolega udał się na takowy będąc mniej więcej na takim samym poziomie jak ja. Dostał od organizatora moto, kilka słów na powitanie, a potem maneta do końca i dziki poszły w las. Człowiek zamiast czegokolwiek się nauczyć umęczył się masakrycznie nie nadążając za pozostałymi i jedyne czego się dowiedział, że nie ma zielonego pojęcia o jeździe w terenie.
Pytanko do Was - co robić, jak i co ćwiczyć lub do kogo się udać, by jazda była bezpieczna i przyjemna, a nie każde bujnięcie tylnego koła powodowało chęć zapakowania sprzęta do garażu. Są może jakieś sprawdzone kursy lub szkoły enduro, które faktycznie potrafią człowieka czegoś nauczyć????
Obawiam się jeszcze jednej rzeczy - aby nauczyć się w jakiś rozsądny sposób panować nad maszyną trzeba będzie przełamać strach we łebie przed glebą i jakimiś kontuzjami, a tu chyba nie pomogą nawet żadne szkoły....
ktoś z Was też borykał się z takimi rozważaniami i problemami, czy wszyscy tylko ogień i do przodu...???